Nigdy nie zastanawiałam się poważnie nad tym, co to znaczy dorosnąć, a że ostatnio dużo o tym myślę, to dziś lekko z przymrużeniem oka o moich odkryciach. Co to znaczy dojrzeć do niektórych spraw i zrozumieć to, czego nie rozumieliśmy do tej pory? Mogłoby się wydawać, że dorosnąć to znaczy osiągnąć wiek pełnoletności. Albo może dorosnąć to znaczy zdać maturę i dostać się na studia. Może i coś w tym jest, na pewno jest to już jakiś krok w stronę dorosłości.
Pierwsza taka myśl o byciu dorosłym pojawiła się wtedy, gdy coraz więcej znajomych zaczęło się zaręczać, zakładać rodziny, gdy stali się mężami, żonami, rodzicami. Niedługo sama dołączę do grona żon, więc w pewnym momencie ta dorosłość zaczęła zbliżać się jeszcze większymi krokami. Mimo przygotowań do ślubu, planowania, załatwiania "poważnych rzeczy" świadomość dorosłości pojawiła się dopiero niedawno, w momencie gdy...
...zrozumiałam moją mamę :)
Moja mama często mówiła: "Jak będziesz dorosła to zrozumiesz". "Pogadamy jak będziesz miała swoje dzieci, to zrozumiesz." No i przyznam się Wam, że właśnie przechodzę etap tego rozumienia (pomijając dzieci, bo ich jeszcze nie mam :) ). Nie będę dziś pisać o rozumieniu spraw ogromnej wagi, ale o zrozumieniu czegoś, co dawniej było dla mnie czarną magią.
Powoli rozglądaliśmy się z P. za mieszkaniem, żeby przed ślubem zdążyć się urządzić i przygotować. Udało się wyjątkowo szybko - mieszkanie już jest! Rozpoczął się szał przystrajania, dekorowania, robienia "po naszemu". I tu zaczyna się moje oświecenie, kiedy zrozumiałam, że chyba już jestem dorosła, bo...
1. Dobrowolnie, i nawet z zapałem, zabieram się za porządki. I nie mówię "no ale po co? zaraz, za chwilę". Z natury - aż wstyd się przyznać - mam tendencje do szybkiego robienia bałaganu. Idzie mi to w mgnieniu oka. Zawsze powtarzałam mojej mamie, że "to tak chwilowo tylko, bo jak będę miała swoje mieszkanie to zawsze będzie porządek" - póki co się tego trzymam i mam nadzieję, że zawsze będę taka gorliwa.
2. Nigdy nie rozumiałam dlaczego moja mama tak lubi chodzić po tych wszystkich dekoracyjno - ogrodniczych sklepach. Dekoracyjne to jeszcze jasna sprawa, bo tam to akurat też lubiłam chodzić, ale jak już w grę wchodziło centrum ogrodnicze - kompletnie mnie to nie rajcowało: kwiatki nie kwiatki, donice, nawozy, drzewka, krzewy. A teraz? Z racji tego, że mam balkon (nawet nie zdawałam sobie sprawy ile da mi on radości!), chodziłabym tylko za kwiatkami, donicami, krzesełkami, lampeczkami i oglądała wszystko, co tylko się da. W pewnym momencie usiadłam i pomyślałam: "A więc o to chodzi.". Teraz dzwonię do mamy i pytam jakie dobrać kwiatki, doniczki... Kto by pomyślał? Chyba dorosłam i zrozumiałam.
To tak banalne przykłady, że ktoś mógłby powiedzieć - to wcale nie jest oznaka dorosłości. Ktoś może mieć taki sposób bycia, że już od małego będzie idealnie dbał o porządek i wiedział wszystko na temat kwiatów. Ja taka nie byłam - więc teraz przewracam swoje życie na tę poukładaną i poprawną stronę. Ale mielibyście rację - to nie jest ogólna zasada dorosłości, piszę dziś o tej dorosłości nieco z humorem. Podałam tylko przykłady, które są obecnie moją codziennością. Mimo, że piszę to z przymrużeniem oka i humorem to i tak odkryłam coś ważnego. A mianowicie to, że wreszcie doświadczam słów mojej mamy: "kiedyś zrozumiesz". To owe "kiedyś" właśnie nastąpiło.
A jak jest z Tobą? Nadeszło już Twoje "kiedyś"?
P.S. Jak sobie myślę o tej dorosłości, to często wyglądam właśnie tak:
A teraz wiecie co? Idę robić porządki :)