I znów mnie serce ubiegło, odrzuciło na bok inne plany i tematy do poruszenia bo... samo jest tak poruszone i wzruszone, że krzyczy, aby podzielić się z Wami tymi wszystkimi emocjami, które gromadziły się już od pewnego czasu.
Uwielbiam zapamiętywać piękne chwile. Uwielbiam wspominać, wracać do wielu chwil - tych ważnych, podniosłych ale i tych prostych. Tak prostych jak wspólny poranek przy świeżych kwiatach. Uwielbiam piękne zdjęcia, które zatrzymują ludzką codzienność, wzruszenia, uśmiechy. Dlatego gdyby tylko mogła - zabierałabym aparat w każde możliwe miejsce. Mój mąż czasem śmieje się mówiąc: "idziemy na spacer czy z aparatem?". Cóż, trzeba mu przyznać order wytrwałości w tej kwestii.
O miłości - wiemy już - pisać można wiele. O miłości pisać bardzo lubię, choć nie jest to wbrew pozorom najłatwiejsze. Lubię o miłości pisać, rozmawiać. A o miłości małżeńskiej wręcz uwielbiam! I lubię ten stan bycia żoną. Lubię opowiadać jak jest. Lubię cieszyć się tym, co mam. Choć niejednokrotnie małżeństwo odkrywam także i z tej trudniejszej strony.
Pamiętam te wieczory, kiedy to myślałam, rozważałam, zastanawiałam się, rezygnowałam, potem znowu myślałam, aż wreszcie serce zwyciężyło i zaczęłam pisać. I tak piszę sobie po dziś dzień...
Dokładnie kilka dni temu, 28.02., moje małe DOMiOWO obchodziło swoje pierwsze urodziny. Niestety z przyczyn zdrowotno - zawodowych nie świętowaliśmy na czas, ale przecież na świętowanie nigdy nie jest za późno. Dlatego dziś, w tych kilku słowach, chciałabym tak bardzo podziękować Wam za ten czas bycia ze mną. A był to czas niezwykły...
You are worthy of Love, czyli obecne DOMiOWO, wprowdziło mnie do pięknego świata blogowania. Od tej strony kobiecej, domowej, rodzinnej, inspirującej. Wciąż i wciąż trafiam w nowe miejsca, które inspirują mnie do działania i zachwycają pięknem. Cieszę się tym. Ale jeszcze bardziej cieszę się miejscami, które znam już tak dobrze, że czuję się w nich niemal jak u siebie. Miejsca, w których śledzę historię moich "blogowych znajomych", z którmi niejednokrotnie czuję emocjonalną więź, te same poglądy, te same odczucia. To cudowne móc poznawać takich ludzi i czerpać od nich życiową wiedzę. To jedna z najcenniejszych rzeczy, jaka spotkała mnie przez ten rok.
I ogromnie jestem wdzięczna każdemu z Was. Niejednokrotnie zastanawiałam się czy to ma sens. Jest multum blogów, stron internetowych, które publikują podobne treści, nie raz pewnie mądrzejsze niż moje. Zastanawiałam się po co, czy pisać dalej, czy ktoś w ogóle to czyta, czy coś wnoszę w życie drugiego człowieka. I zabawne, że zaraz po takich moich przemyśleniach otrzymywałam nagle komentarz, prywatną wiadomość o tym, że mnie potrzebujecie. Kochani! To jest dla mnie największa nagroda i dzięki temu rosną mi skrzydła. Zaczynam wtedy rozumieć, że jest sens. Że mam swoje grono wirtualnych - i nie tylko - przyjaciół, którzy dzielą ze mną swoje życie, serce. I to jest piękne. I za to Wam dziękuję. Bo gdyby nie wy - nie wiadomo czy byłoby to miejsce, a jeśli tak, to jakie by było. Dziękuję po stokroć!
A wraz z podziękowaniami i zachwytami - przepraszam. Za moją ostatnią niesystematyczność i tak duże opóźnienia w publikacji wpisów, na które niektórzy z Was czekają. Uwierzcie mi - w głowie tysiąc pomysłów. W notatniku kilka rozpoczętych i prawie skończonych wpisów. Niestety życiowe zabieganie i natłok obowiązków nie zawsze pozwala na systematyczność. Uwierzcie jednak, że staram się i mam nadzieję, że cierpliwie będziecie czekać, zaglądać i towarzyszyć mi w tej dalszej blogowej przygodzie.
Ściskam serdecznie !