Po raz kolejny utwierdzam się w
przekonaniu, że zjawisko bumerangu dobra rzeczywiście istnieje. Że wypuszczone
w świat dobro, prędzej czy później, zawsze do nas powróci. Dlatego z tak wielką
niecierpliwością czekałam na książkę Lucy Dillon. „Dobry uczynek może uczynić
świat lepszym” – pisze autorka. Czy jej powieść rzeczywiście udowadnia tę
prawdę?
Kolejna książka, którą miałam przyjemność czytać dzięki Portalowi Księgarskiemu. A była to przyjemność ogromna, bo wyczekiwałam z niecierpliwością, aż będę mogła się w tej historii rozczytać. Czułam całą sobą, że to będzie cudowna książka. Nie pomyliłam się. Ciekawi?
Za oknem już ciemno. Światło latarni nieśmiało przebija się przez zasłonięte okno. Kwiecista lampka świeci się delikatnie, dając ciepłe, różowe światło. Obok anioł w długich, brązowych włosach z wiankiem na głową i koronkową sukienką. Piękny. Próbujemy spać...
Portal Księgarski zatroszczył się bym miała co czytać w wolnej chwili. Chwil tych nie ma zbyt wiele, ale gdy już nadchodzi spokojny wieczór z przyjemnością biorę do ręki książkę i... zanurzam się w zupełnie inną rzeczywistość. Dziś przychodzę do Was z recenzją pierwszej książki, którą otrzymałam do przeczytania. Czy warto po nią sięgnąć?
„Kto się czubi ten się lubi”. Tak przynajmniej mówią. I taka była moja pierwsza myśl, gdy zaczęłam przyglądać się historii głównych bohaterów. Dwa różne temperamenty, dwa – wydawałoby się – tak różne światy. Lecz jest i wspólne: zranione serce i bolesna przeszłość, która tak bardzo potrzebowała ożywienia. A cóż innego może lepiej ożywić strapione serce niż… miłość? Miłość, przed którą bohaterowie tej historii tak bardzo próbują uciec. Czy uda im się walczyć z przeznaczeniem?
Tyrone Lane, artysta i malarz. Podobno artyści nie są łatwymi towarzyszami w życiu. Tak było z pewnością w przypadku Tyrona. Bolesna przeszłość i okryte żałobą serce zmieniło szczęśliwego mężczyznę w samotnika, oddającego się całkowicie swojej pracy. Nazywany Bezdomnym Malarzem, żyjącym tam, gdzie zawoła go kolejne zlecenie. Samotnik, stroniący od ludzi i miejskiego gwaru. Tym razem malarstwo pokierowało go do malowniczej, włoskiej Cetony…
Sofia Ferretti, nauczycielka kochająca dzieci i marząca o założeniu rodziny u boku ukochanego mężczyzny. Zachwycająca swoją urodą. Doświadczenie nieszczęśliwej miłości pozostawiło trwały ślad w jej wrażliwym sercu. Gdy wydawało się, że wreszcie ułożyła sobie życie i zapomniała o trudnej przeszłości nagle pojawia się ktoś, kto nieświadomie to życie wywraca do góry nogami. Rozpoczyna się walka między pragnieniem miłości a obawą przed ponownym cierpieniem. Po której stronie stanie Sofia? I czy będzie w stanie walczyć o prawdziwą miłość?
Od nienawiści do miłości. Fala uczuć, gdzie pożądanie i miłość przeplatają się z obawą, strachem i próbą ucieczki przed tym, co mówi serce. Miłosna poezja Jacques’a Prevert’a, będąca ukojeniem i nadzieją dla zbłąkanych serc. A wszystko wśród toskańskich wzgórz, gdzie słonecznikowe pola rozjaśniają piękną, włoską scenerię.
Historia tak prosta. Przewidywalna od pierwszych stron. Bez trudu wyobraziłam sobie jak potoczy się burzliwa znajomość Sofii i Tyrona. Wydawałoby się, że opublikowano niezbyt górnolotną i zapierającą dech w piersiach książkę. Przeczytałam ją jednym tchem z refleksją, że przed prawdziwą miłością nie da się uciec. Ona przychodzi niespodziewanie i choćbyśmy próbowali przed nią uciekać – znajdzie nas. To książka o tym, że zawsze należy słuchać głosu serca, że bolesna przeszłość i wszelkie rany jakie nosimy w sercu są niczym w porównaniu z potęgą miłości. To tutaj, dzięki męskości i sile mężczyzny rozkwita prawdziwa kobiecość. Bo ileż potrafi zdziałać czułe spojrzenie ukochanego? Na książkowych półkach z pewnością znajdziecie bardziej doniosłe i wyjątkowe pozycje. Wydawnictwo REBIS proponuje nam jednak idealną, lekką lekturę na letni wieczór dla każdego wielbiciela toskańskich krajobrazów i prostych, romantycznych historii.
"Dlatego, że czuję się kobietą za każdym razem, kiedy na mnie patrzy. Dlatego, że pomógł mi zrozumieć czym jest pasja. Dlatego, że wystarczyło jedno popołudnie, żebym poczuła w sobie odwagę do życia. Może faktycznie się łudzę (...) ale czas mija szybko i nie chcę już poświęcać życia na żałowanie. Chcę, muszę przynajmniej spróbować."