Nie ma już zaplanowanych dni. Nie ma przewidywalności. Odeszło w niepamięć. I mimo iż nigdy nie byłam z grona osób planujących dokładnie swoją codzienność, to jednak jako taki obraz dnia miałam w głowie zapisany. I dzień od dnia różnił się niewiele. Wiedziałam co mnie czeka i większych niespodzianek nie wypatrywałam na horyzoncie. A teraz? Teraz zapominam co to znaczy planować.
Połowa stycznia. A ja - jakby to było wczoraj - wspominam wydarzenia sylwestrowej nocy. Zapowiadało się tak spokojnie, tak domowo - bo gdzieżby szaleć z wielkim brzuchem i spuchniętymi stopami. I choć od rana coś za mną "chodziło", to wszystko działo się bez pośpiechu. Tak, jak zaplanowaliśmy.