Tygodniowe dobroci ~ 5 ~

14:23:00


Dzień dobry moi Mili!

Dziś niedziela, piękna, ciepła, spokojna (na tyle, na ile to możliwe w Warszawie), dla niektórych bardziej wakacyjna, dla innych mniej (ja niestety łączę się z tą drugą, mało wakacyjną grupą).

Dziś odpoczywam, i to porządnie. W mimiony weekend miałam starcie z ogromną przeprowadzką, więc cały tydzień starałam się doprowadzić mieszkanie do porządku - udało się! Ale nie obeszło się bez utraty sił. Kiedyś już pisałam Wam, że od pewnego czasu mój organizm daje mi znać, kiedy troszkę przesadzam z nadmiarem obowiązków. Tak było i tym razem. Mimo tego, że uczelnia już się skończyła, a pracę mam dorywczo i nie powinnam narzekać na natłok zajęć to jednak chyba dopiero teraz zaczęłam odczuwać cały ten rok akademicki. Wieczorami padam jak zabita, godzina 22:00 a ja już ledwo utrzymuję oczy. W autobusach zasypiam po przejechaniu dwóch przystanków i z trudem budzę się w ostatniej chwili. Nawet, gdy położę się o "przyzwoitej" porze, rano nie umiem otworzyć oczu i wstać z łóżka. Słuchajcie nie tylko swojego serca, ale i ciała, bo ono przesyła Wam dokładne sygnały o wszystkich potrzebach. Dziś, pierwszy raz od wielu wielu dni czuję się wypoczęta, odprężona i szczęśliwa! Ale ale.... kończąc ten obszerny wstęp, zapraszam Was do Tygodniowych dobroci.



Bardzo dużo napisałam Wam już w ostatnim poście --> Życiowe zmiany <-- do którego bardzo, bardzo Was zapraszam! Dużo zdjęć, dużo wydarzeń, dużo chwil, które starałam się zapamiętać.  Dziś będę tylko kontynuować to, co zaczęło się w ostatnich tygodniach.



We wtorek obchodziłam moje ostatnie panieńskie urodziny! Od kilku tygodni czuję jak bardzo czas przelatuje przez palce i leci nieubłagalnie jak szalony. Czasami śmieję się, że ktoś w Warszawie poprzestawiał zegarki, dlatego czas tak pędzi, ale rozmawiając z innymi - wszędzie tak jest. Czytając mojego bloga wiecie, że staram się stosować tę prostą zasadę: Dawaj innym dobro, a ono na pewno do Ciebie wróci. Staraj się żyć tak, aby po spotkaniu z Tobą ludzie chcieli zmieniać się na lepsze. Tego dnia odbierałam telefony, odczytywałam wiadomości, a moje serce rosło, rosło i rosło. Poczułam się tego dnia naprawdę wyjątkowo. A co najważniejsze poczułam, że dla wielu osób jestem ważna! I to było piękne. I tyle dobra i miłości otrzymałam, że aż serce rośnie! W dodatku udało nam się wyjść na kolację, w spokoju, ciszy i daleko od tego szalonego miasta. Ten dzień był naprawdę mój!



W piątek odwiedzili nas przyjaciele. To tacy nasi pierwsi goście w nowym mieszkaniu, ale to fajne! Takie planowanie, przygotowywanie, bo przyjdą goście - świetna sprawa :) Jak wiecie ostatnio polubiłam pieczenie, gotowanie i kuchenne nowości. Tym razem powstały czekoladowe muffinki. Hmm... do sobotniego śniadanka zostały już tylko dwie ostatnie - chyba były smaczne. Pamiętacie? Zawsze piszę Wam, by znaleźć czas dla bliskich, dla przyjaciół. A wtedy należy łapać każdą chwilę, zapamiętywać te spotkania, bo to, co nam później pozostaje to wspomnienia - te najpiękniejsze, których nam nikt nie odbierze. Podpisuję się pod tym raz jeszcze!




Co do kuchennych inspiracji - lubicie wody smakowe? Ja ostatnio postanowiłam pierwszy raz zrobić taką w domu. Kupiliśmy rewelacyjny dzbanek z wkładem chłodzącym na kostki lodu - idealny na letnie, gorące dni. Postawiłam na truskawki i pomarańcze, zalałam i zaczekałam trochę, aż woda nabierze smaku, a raczej aromatu owoców. Brakuje tylko świeżej mięty, którą koniecznie muszę mieć w mojej domowej kolekcji ziół. Smakowało bardzo! 


Sobotni wieczór spędziliśmy w Studio Buffo na musicalu "Metro". Płytę z muzyką z "Metra" mam już od wielu wielu lat, ale dopiero dziś po raz pierwszy obejrzałam musical na żywo. Jako muzyk miałam niesamowicie cudowne doświadczenie muzyczne. A jako zwykła osoba o wrażliwym sercu zostałam bardzo poruszona całą historią. Kto nie widział - polecam! Nie tylko ze względu na muzykę, ale może i bardziej ze względu na historię i sposób jej przekazu. Na historię bardzo aktualną i uniwersalną, mówiącą o marzeniach, miłości i pieniądzach, które - gdy zawładną naszym życiem (i zostaną źle wykorzystane) - może i poprowadzą nas 'na salony', ale czasami pozbawią tego, co najpiękniejsze i najważniejsze - miłości, szczerości. Choć osobiście wierzę, że jeśli chcemy, wszystko da się pogodzić: i marzyć, i kochać i być szczęśliwym.


A ja bardzo chcę być szczęśliwa! Pamiętacie, jak pisałam Wam kiedyś, że przeczytałam mój notatnik z zapiskami? Napiszę Wam fragment z podróży w Bieszczady, który po przeczytaniu ocieplił mi serce i wywołał... szczęśliwy uśmiech:

9.09.2013
    "Dojechaliśmy i rozpoczynamy NASZĄ przygodę. Skoro świt zawitaliśmy do Rzeszowa, słońce wstało i wyruszyliśmy do Sanoka, w kierunku Zahutynia. Zanim całkowicie zmorzył nas sen (a szczególnie Patryka :) ), widziałam piękno, które aż ciężko opisać. Słońce wzeszło już całkiem wysoko, wydawało się, że lada chwila wszystko zacznie budzić się do życia, a jednak wokół panował wyjątkowy spokój, jeszcze śpiący świat. Mijaliśmy małe miasteczka, wioski, lasy, łąki i pola, które okryte były białą mgłą, jakby parowały, a słońce przebijało się przez nie tak delikatnie, tak pięknie, że aż chciałoby się wejść w tę przestrzeń i stać się częścią piękna. Piękna...
Patryk już zasnął, głaskałam go po głowie i po jego ciepłym policzku. I mając jego przy sercu, czując jego ciepło i spokojny senny oddech, i patrząc za okno na to całe piękno pomyślałam: Boże, dziękuję, że jestem tak SZCZĘŚLIWA"


Źródło: www.nikoniarz.blogspot.com




(P.S. Widzicie dzisiejsze pierwsze zdjęcie tego pięknego krajobrazu? Właśnie tam będę za kilka dni. Wyjątkowo!)








You Might Also Like

1 komentarze

  1. Spóźnione wszystkiego najlepszego i dużo radości na każdy dzień! :)
    A w Bieszczadach, moich rodzinnych stronach, życzę spokoju i niezbyt dużej liczby turystów :) Aa i oczywiście pięknej pogody ! :)

    OdpowiedzUsuń

Popular Posts

Like us on Facebook

Flickr Images

Instagram

Subscribe