I ślubuję Ci Miłość...

11:26:00



"Jak się czujesz jako żona?" - co rusz pada to pytanie. Ktoś powiedziałby: "co ona tam może wiedzieć po tygodniu małżeństwa, prawdziwe życie dopiero się zacznie i bajka się skończy". - może i ten ktoś po części miałby rację? A może i nie? Może bajka będzie trwała całe życie? Czy to naprawdę jest niemożliwe? ... I póki wszystko jest jeszcze tak świeże, tak nowe i piękne opowiem Wam o tym, jak jest i jak będzie zawsze.
Zacznijmy od początku...

Kiedyś wyobrażałam sobie jak będę się czuła w poniedziałek, na początku tygodnia, w którym ma odbyć się ślub. Albo jak to będzie w piątek wieczorem, w przeddzień ślubu. A potem jak to będzie w sobotę rano - otworzyć oczy i wiedzieć, że to już dziś! Cóż... w poniedziałek myślałam "ojej...to już blisko, ale jeszcze trochę czasu zostało". Piątkowy wieczór spędziliśmy na sali układając wszystko tak jak trzeba. Stres, nerwy, panika - wszystko się kumulowało i dawało we znaki. Na szczęście byli z nami przyjaciele, którzy skutecznie rozładowywali atmosferę. A w sobotę rano? Otworzyłam oczy, a w sercu poczułam mieszankę szczęścia, podekscytowania, stresu. Moje pierwsze słowa do świadkowej to: "O Boże to dzisiaj!". ... Na śniadanie prawie nic nie zjadłam, a potem zaczął się maraton: fryzjer, kosmetyczka, ubieranie auta, telefony: że to, to i jeszcze tamto, zdjęcia, kwiaty... ojej! A czas pędził, pędził i pędził i wcale nie myślał o tym, żeby zwolnić choć na sekundkę.
Znajomi, którzy spotykali mnie wcześniej życzyli mi, żebym jak najwięcej z tego dnia zapamiętała, bo podobno stres zabiera pamięć. I choć starałam się chłonąć każdą chwilę, każdy szczegół, to emocje są tak silne, że niektóre momenty zaczynają robić się nieco mgliste. Choć wciąż piękne.

Pominę bardzo szczegółowe opisy. Napiszę Wam tyle, że był to najważniejszy i najcudowniejszy dzień w moim życiu. I nie jestem w stanie opisać Wam, co działo się w moim sercu, gdy przekroczyłam próg kościoła... Biała suknia, piękna muzyka, goście, przyjaciele, i oczy skierowane w moją stronę, i ON, mój narzeczony, mój przyszły mąż, ten, którego pokochałam i z którym postanowiłam spędzić każdy dzień mojego życia. Nie przypuszczałam, że to będą aż tak silne emocje. Silne, ale niesamowicie piękne. Kapłan, nasz przyjaciel, na początku Mszy powiedział, że dziś, w tym kościele słychać i czuć drżenie serca... A ja w tym samym momencie czułam, że moje serce bije tak mocno, że słyszy je niemalże cały kościół. Może tak naprawdę było?


"...i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie, Boże Wszechmogący..."


I od tej chwili Pan Bóg - Miłość przeogromna, złączył tak, że już nikt nie rozłączy. Oddałam serce mężczyźnie, którego Bóg postawił na mojej drodze. Temu, który mnie kocha, szanuje i otacza opieką. Który jest odpowiedzialny i bardzo poważnie wziął sobie do serca rolę męża i głowy rodziny. Jest taka piękna piosenka "Lasso the Moon", gdzie słyszymy słowa: Zamknij oczy i wiedz, że jesteś ze mną bezpieczna. I tak poczułam się w chwili przysięgi, gdy oddałam serce mężczyźnie, którego kocham, w obliczu Boga, którego kocham. Czy może być coś piękniejszego?
I tak czuję się nadal, jako żona...bezpieczna, bo otoczona miłością.

A więc jak to jest z tą bajką? Czy ona naprawdę trwa tylko przez chwilę? Jestem młoda, 'tylko' tydzień po ślubie, pewnie i za mało doświadczona. Ale doświadczyłam czegoś, co jest ponad tym wszystkim - miłości. Wystarczy pamiętać jaka ta miłość jest. A jest cierpliwa, łaskawa, nie dbająca tylko o swoje i potrafiąca przetrwać każdy trud. Dlaczego bajka się kończy? Bo ludzie o tym zapominają. Przestają patrzeć na siebie z taką samą miłością i troską. Zapominają o chwilach, w których coraz to bardziej zakochiwali się w sobie. Zaczynają wytykać sobie błędy. Mój (już)Mąż powiedział kiedyś: co to za sztuka ciągle wypominać błędy osobie, którą się kocha. I miał rację.

I zrobię wszystko, aby nasza bajka się nie skończyła. Ktoś powie - "przyjdzie rutyna, przyzwyczajenie, codzienność". Niech przychodzi! Ja nadal będę szczęśliwa. Bo uwielbiam naszą codzienność: gdy siadamy na przeciw siebie do śniadania i widzę błysk obrączki na palcu mojego męża. Gdy przygotowuję kolację i czekam na jego powrót z pracy. Gdy robię za słodką herbatę, przy której możemy porozmawiać. Gdy mogę przyjść i przytulić się tak po prostu, bo zawsze jest okazja do kochania. Gdy cieszy mnie każda chwila, w której mogę chwycić jego dłoń. Kiedy każdego dnia budzę się z myślą, że ja jestem jego, a on - mój. "Miłość wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje." I dopóki będziemy uczyć się miłości od Tego, który Jest Miłością, to ona nigdy się nie skończy, nigdy nie zgaśnie. 

I bajka się nie skończy, bo miłość zawsze będzie silna. I nie wykluczam trudności, nie zamykam oczu na kłopoty. One były i będą. I wbrew pozorom to trudności najbardziej kształtowały w nas to, co piękne. I to w trudnych chwilach najbardziej uczyliśmy się kochać i być



I jestem szczęśliwą żoną. Żoną mężczyzny, którego kocham ponad wszystko! I chciałabym choć na moment znów znaleźć się w kościele, znów wypowiedzieć słowa przysięgi i raz jeszcze przeżyć Ten Dzień. ... Na kilka dni przed ślubem koleżanka - żona z kilkumiesięcznym stażem - powiedziała, że trochę mi zazdrości tych przygotowań, ślubu, a ja - wtedy zabiegana i zestresowana - zupełnie tego nie pojęłam. 

Teraz? Będąc tylko tydzień po ślubie zazdroszczę wszystkim narzeczonym, którzy ten dzień mają jeszcze przed sobą. Bo ta chwila jest tak niezwykła, że chciałoby się do niej wrócić. Chociaż na chwileczkę. Ale naprawdę tylko na chwilkę, bo małżeństwa nie oddam za żadne skarby!






You Might Also Like

13 komentarze

  1. Przepiękne słowa. Aż sobie wszystko jeszcze raz przeczytam. :D

    Bajka się nie kończy. Najwyżej czasem przyniesie parę mrożących krew w żyłach zwrotów akcji, ale kto w filmach nie lubi emocji? :D Wszystko zależy od Was.:) Dużo zapału i motywacji do codziennego budowania pięknego małżeństwa Wam życzę .:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Filmy pełne emocji są świetne! A i tak na końcu jest zazwyczaj piękny happy-end :)
      Dziękuję! Wierzę, że budowanie będzie pięęęękne! :))

      Usuń
  2. Gratuluję Wam raz jeszcze i wierzę, że ta Bajka nigdy się nie skończy :)
    Początkowo przed własnym ślubem mówiłam, że chcę być już po wszystkim, bo jednak te przygotowania dużo mnie kosztowały nerwów... Ale przez kolejne dni PO ślubie chciałam jeszcze raz wrócić na próg kościoła, gdzie razem czekaliśmy na księdza i raz jeszcze przeżyć to wszystko :) Dzień pełen magii.... magii Miłości.
    Niech się nigdy nie kończy.... Pozdrowienia dla Męża! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem doskonale to pragnienie powrotu do tych chwil. Ale to świadczy tylko o tym, że była to naprawdę wyjątkowa i jedyna chwila. Tak mi każdy tłumaczy i ja sama sobie tak tłumaczę :)
      Ja Wam również gratuluję! :)

      PozdrawiaMY z Mężem :)

      Usuń
  3. Do tego postu powinnaś w pakiecie dodawać husteczki. Nie da się tego przeczytać bez łez!
    A drżenie serca to i ja czuję, jak czytam o tej Waszej sielance.
    Zazdroszczę piekielnie. I dochodzę do wniosku, że jesteście tak podobni do nas...
    Bądźcie szczęśliwi!

    www.drewnianydomek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patrycja, Ciebie też to czeka :)
      Fajnie słyszeć, że są ludzie podobni do nas, i pewnie tysiące takich par.

      I Wam życzę szczęścia baaaaaaaaardzo bardzo mocno! :)

      Usuń
  4. Czy tylko ja uważam, że ten cały temat jest przereklamowany i miałki? Rozumiem ze każda para przeżywa to na swój sposób, ale ludzie .... Nie każdy żyje czyimś ślubem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Troszkę nie rozumiem Twojego komentarza :) Czy temat jest przereklamowany i miałki? Dla mnie jest ważny, więc nie uważam go za takowego, ale masz prawo mieć odmienne zdanie, nikt nikomu niczego nie narzuca. Zgodzę się z Tobą, że każdy przeżywa to na swój sposób, tak jest ze wszystkim i to jest zupełnie oczywiste. A że "nie każdy żyje czyimś ślubem"? To też prawda :) Nigdy nie miałam czegoś takiego na celu, a sens tego wpisu jest zupełnie inny. Piszę o tym, co dla mnie ważne, o tym co czuję i myślę. A i tego tematu ominąć nie chciałam.
      Nie mniej jednak dziękuję za Twoje zdanie.

      Pozdrawiam.

      Usuń
  5. Zgadzam się, rutyna w moim odbiorze nie jest taka zła. dawno gdzieś razem nie wyszliśmy co prawda, ale od czasu do czasu staramy się gdzieś wybyć. Może w najbliższą sobotę uda się nad morze.
    Wiem, że to może dziwnie zabrzmi, ale ja właśnie ślubu nie wspominam jako najpiękniejszego dnia. Z pewnością był bardzo ważny, ale w głowie mam masę piękniejszych wspólnych wspomnień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspólna rutyna jest naprawdę dobra. Bo przeżywa się ją razem.
      A co do najpiękniejszego dnia, to troszkę masz rację. Był to na pewno bardzo wyjątkowy dzień, w którym towarzyszyły mi niesamowite emocje, którego tak bardzo nie mogłam się doczekać. Ale to prawda - pięknych, najpiękniejszych chwil był bardzo dużo :)

      Usuń
  6. Ja też słyszałam 'a, zobaczysz jak przyjdzie rutyna, szara codzienność'...
    Jesteśmy małżeństwem od 3 lat. Rutyna - owszem, wkrada się czasem. Codzienność? To my ją tworzymy. Wcale nie musi być szara. Wszystko zależy od naszego nastawienia... Ja tam kocham tą rutynę. Nie wiele osób może powiedzieć, że wraca do domu wypełnionego miłością i pokojem. I tak naprawdę tylko to się liczy!
    www.zonaimaz.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Masz rację - powrót do domu wypełnionego miłością i pokojem jest....wyjątkowy.
      Dziękuję Bogu, że taki skarb otrzymałam :)

      Usuń
  7. Czekam na dalsze relacje Żono! :*

    OdpowiedzUsuń

Popular Posts

Like us on Facebook

Flickr Images

Instagram

Subscribe