TAK (NIE)PRZEWIDYWALNIE

21:14:00


Nie ma już zaplanowanych dni. Nie ma przewidywalności. Odeszło w niepamięć. I mimo iż nigdy nie byłam z grona osób planujących dokładnie swoją codzienność, to jednak jako taki obraz dnia miałam w głowie zapisany. I dzień od dnia różnił się niewiele. Wiedziałam co mnie czeka i większych niespodzianek nie wypatrywałam na horyzoncie. A teraz? Teraz zapominam co to znaczy planować.

I w ten oto sposób nie planuję. Nie planuję na którą nastawić budzik - mój prywatny Maleńki Budzik otwiera skutecznie moje oczy o przeróżnych porach, nigdy nie wiadomo czego się spodziewać. Nie planuję z kim umówię się na kawę - chyba, że kawa w naszym domu i dla mnie zamiast wymarzonej kawy - herbata, choć też nie ma pewności czy zdążę ją wypić ciepłą a z gościem zamienić chociaż kilka spokojnych słów. Nie planuję żadnych projektów i prac naukowych - moja głowa teraz mało naukowa się zrobiła, bardziej przejmuje się wdrażaniem do nowej, życiowej roli. Nie planuję... Bo nie wiem co mnie czeka, Ktoś inny tutaj czas nam planuje. Nie wiem czy dzień będzie spokojny, obfity w drzemki, przerywany chwilami karmienia, czy może tak niespokojny i bezsenny jak dziś. Nie wiem, czy noc pozwoli mi zasnąć na kilka godzin, czy przyniesie nocne spacery w rytm spokojnych kołysanek. Nie wiem - popularne to teraz słowa.

Wiem jednak, że każdy kolejny dzień jest niespodzianką. Że każda kolejna godzina przyniesie coś nowego - czasem mały, nieświadomy jeszcze uśmiech, czasem płacz i naszą troskę o to, by tej małej Istotce przynieść nieco ulgi. I tak się przeplata spokojna cisza z dziecięcym popłakiwaniem. Dzień za dniem. Tydzień za tygodniem. Każda chwila niezaplanowana, tak nieprzewidywalna, choć wydawałoby się, że dni niby tak podobne do siebie.

Czasem sobie myślę, że dobry to był czas, kiedy wiedziałam, co mnie czeka. Kiedy jechałam do pracy na konkretną godzinę. Kiedy korzystałam ze słonecznych spacerów. Gdy mogłam bezkarnie buszować po sklepach i gdy mogłam najzwyczajniej w świecie wyjść z domu, tak po prostu. A potem patrzę na Nią i wiem, że wcale nie muszę po tych sklepach chodzić. Że na spacery też przyjdzie jeszcze pora. Że wychodzenie z domu nie jest teraz konieczne. Bo moje miejsce jest u jej boku, tuż tuż. I tego jestem pewna. I to akurat wiem. I to już nie jest nieprzewidywalne. To jest najpewniejsza kwestia każdego dnia - że gdzie ona, tam ja. Blisko.


A jakie są Twoje dni? Lubisz planować każdą chwilę? A może tak jak ja spędzasz teraz dni w domu i czekasz na kolejny (nie)przewidywalny dzień? Jaki by nie był Twój dzień, korzystaj z niego jak najwięcej - spędzaj czas z bliskimi, wkładaj serce w to, co robisz i bądź szczęśliwy!



You Might Also Like

5 komentarze

  1. Cudne są takie dni z maleńką kruszynką, zostają w pamięci na zawsze <3
    Życzę Wam obu dużo szczęścia <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy! :) Czekam powoli na czas jej gaworzenia. Póki co to ja wysyłam jej moje monologi a ona słucha i słucha i tak nam między-drzemkowe chwile mijają :)

      Uściski! <3

      Usuń
  2. Ja mam dwutygodniową córeczkę i powoli powoli przyzwyczajam się do zupełnie innego rytmu życia. Stwierdzam, że ciąża jednak nie przygotowała mnie do tego jaka to będzie zmiana;) W teorii wyczytałam "wszystko", ale dopiero teraz czuję skalę tej odpowiedzialności za drugą osobę... I z jednej strony jest cudownie, uwielbiam mieć ją w ramionach, ale z drugiej, hormony jednak dają o sobie znać i momentami ogarnia mnie strach jak sobie ze wszystkim poradzę, zwłaszcza kiedy mąż wróci po urlopie do pracy...

    Przesyłam uściski młodej mamie i maleństwu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, jak fajnie! No to mamy córeczki w podobnym wieku :)
      U mnie bardzo podobnie jest. Szkoła rodzenia, szykowanie, wyobrażanie sobie jak to będzie... a dopiero potem się zaczęło i dopiero potem ta świadomość odpowiedzialności spadła na mnie jak kubeł zimnej wody. Bo tego nie da się wyobrazić wcześniej.
      Też mam czasami chwile słabości, gdy boję się, że nie będę umiała pomóc, że nie rozpoznam choroby, że nie dam rady ze wszystkim, tym bardziej, że fizycznie wciąż dochodzę do siebie... A mąż już wrócił do pracy na jakiś czas, więc czekam na jego kolejny urlop, bo zawsze to łatwiej we dwoje :) A raczej we troje :)

      Życzę Ci dużo wytrwałości :)

      Usuń
  3. Nigdy w życiu tak się nie bałam jak wtedy, gdy wracaliśmy z nowonarodzoną còrcią ze szpitala (a to było ponad 4 lata temu). Odpowiedzialność mnie przygniatała. O wiele lepiej było, gdy wracaliśmy z synkiem. Wtedy byłam zupełnie spokojna.
    A co do planowania to ja dobrze wiem, co będę robić jutro, za godziné, za 5 godzin. Dzieci lubią przewidywalność, choć może zdarzyć się coš nadprogramowego. Każdy okres w ich życiu jest cenny. Teraz nawet momentami tęsknię za okresem, gdy non stop siedziałam na kanapie i karmiłam, a malutka spała i absolutnie nie dawała sié odłożyć, choć wtedy myślałam że zwariuję :)

    OdpowiedzUsuń

Popular Posts

Like us on Facebook

Flickr Images

Instagram

Subscribe