OSWOJENIE - APEL RODZICA

09:35:00


Przychodzę dziś do Ciebie z pewną refleksją, drogi Czytelniku. I bardzo jestem ciekawa Twojego zdania na ten tematy. Czytelniku, który jesteś rodzicem i Ty, który jeszcze swojego dziecka nie posiadasz i prawdopodobnie nieco inaczej spoglądasz na niektóre sprawy. Przychodzę z tematem, który gryzie mnie od jakiegoś czasu i postanowiłam dać upust emocjom, a przy okazji poznać Wasze zdanie na temat....

Twoje maleńkie dziecko to żywa słodycz. Słodkie oczęta, maleńkie rączki, pachnące niemowlęce ciałko i te cudowne fałdki, takie miękkie. No nic, tylko przytulać, nosić, całować. Nie dziwię się, że każdy miałby ochotę na schrupanie takiego szkraba, sama nie umiem się opanować i przytulam moje dziecko najczęściej, jak tylko mogę. Ale jestem jego mamą. Mamą, która najlepiej tego maluszka zna i wie, co w danej chwili jest dla niego najlepsze. 

Ostatnio spotykamy się z wieloma osobami. Wreszcie mam okazję spotkać się z przyjaciółmi, rodziną, znajomymi. Porozmawiać, nacieszyć się tą chwilą, bo mieszkając w Warszawie, daleko od rodzinnych stron, nie zawsze jest nam dane spotykać się tak często, jak byśmy chcieli. Teraz, gdy jest Laura, te spotkania przyjmują już inną formę. Inne jest moje zaangażowanie, inne spojrzenie na niektóre sprawy. Macierzyństwo, rodzicielstwo bardzo zmienia nasze podejście do niektórych tematów, inaczej patrzymy na życie, nieco przewartościowuje się nasz system. I tak spotykając się z tymi wszystkimi ludźmi nie dziwię się, że każdy to moje dziecko chce dotknąć, wziąć na ręce, przytulić, ucałować. I o ile wcześniej nie budziło to we mnie większych emocji, to odkąd zostałam mamą chciałabym tym wszystkim osobom powiedzieć dwa słowa: "Proszę, zaczekaj"


Małe dziecko pochłania to, co go otacza. Rozgląda się, przyjmuje różne bodźce. A nie daj Boże dołożymy do tego ząbkowanie i bolesne dziąsełka lub skok rozwojowy, to na milion procent końcówka takiego dnia będzie bardzo ciężka - nie tylko dla rodziców, ale przede wszystkim dla dziecka. Jeśli dziecko otrzymuje zbyt dużo bodźców i zbyt dużo nowych wrażeń danego dnia, wieczorem, jak w lustrzanym odbiciu widzimy wszystko, co się działo. Maleństwo staje się nerwowe, śpiące, a jednocześnie niepotrafiące zasnąć z powodu nadmiernego zmęczenia i przebodźcowania. Kąpiel nie jest już przyjemnością, a wieczorne przebieranie to już najgorsze co może być. Nie mówię, że tak jest zawsze i że za każdym razem dotyczy to mojego dziecka. Mówię bardzo ogólnie, z myślą o wszystkich maluszkach i ich rodzicach. 

Kilkumiesięczne dziecko, stając się coraz bardzo świadome otaczającej go przestrzeni, zaczyna reagować na osoby, których nie zna. Nie jest to dla niego sytuacja całkowicie bezpieczna. Zdarza się, że przy obcych lub rzadko widywanych osobach maluszek zmienia swoje zachowanie o 180 stopni. Przygląda się uważnie, ale jednocześnie po krótkim czasie robi się niespokojne, szczególnie w momencie, w którym zdaje sobie sprawę, że to nie ręce rodzica go utulają, ale kogoś zupełnie innego. Gdy tak małe dziecko nie czuje zapachu, dotyku, ciepła mamy lub taty, zaczyna odczuwać bardzo negatywne emocje (tak, niemowlęta odczuwają emocje). Negatywne emocje zaczyna odczuwać również rodzic, który doskonale widzi, że jego dziecko nie czuje się komfortowo w zaistniałej sytuacji. Więź psychiczna i emocjonalna, jaka tworzy się między rodzicem a dzieckiem jest niesamowicie silna. Dlatego to nie zaborczość rodzica ani zazdrość, ale troska sprawia, że często rodzic zwleka z "oddaniem" swojego dziecka komuś innemu. Póki nie byłam mamą myślałam, że nie jest to sprawa aż tak wielkiej rangi. Uczyłam się o typach przywiązania, o sytuacjach bezpiecznych dla malutkiego dziecka, ale nie znałam tej sytuacji z perspektywy rodzica. Teraz już znam. I dlatego bardzo szanuję ludzi, którzy szanują emocje rodzica i dziecka. Którzy nie wyrywają się, by jak najszybciej poprzytulać i ponosić maluszka, ale którzy czekają na dogodny moment, w którym rodzic będzie miał pewność, że jego dziecko jest na tyle oswojone z nową sytuacją, że może spokojnie powędrować do rąk innej osoby. I nieważne czy to przyjaciel rodziny, czy daleki znajomy, ciocia, wujek czy koleżanka z pracy. Dla dziecka przez pewien czas każda z tych osób będzie nowa i nieznajoma. 


Dlatego ten dzisiejszy wpis jest moim apelem i ogromną prośbą, a jednocześnie zachętą do refleksji dla osób, które stoją jeszcze po tej drugiej stronie. "Proszę, zaczekaj", pozwól maluszkowi oswoić się z nową sytuacją, z nowymi ludźmi. Nowa osoba dla kilkumiesięcznego dziecka to nie tylko nowa twarz. To nowy, nieznajomy głos, to nowy zapach: zapach ciała, zapach perfum, ubrań, to nowy dotyk i inne ciepło, niż pochodzi od rodziców. Policzcie te wszystkie bodźce, które trafiają do takiego dziecka, zgodzicie się ze mną, że jest ich naprawdę dużo. Dodając do tych bodźców brak ciepła i znajomego zapachu rodziców, sytuacja staje się dla maluszka zdecydowanie niekomfortowa, mówiąc bardzo delikatnie. Nie zawsze rodzice potrafią stanowczo zaprotestować, a jeśli potrafią, to często spotykają się z niezrozumieniem lub krytyką, że stają się zaborczymi rodzicami. Nie, moi Kochani, to nie zaborczość. To troska o bezpieczne emocje swojego dziecka. A to jest ponad wszystkim innym. Rodzic pozwoli Wam na przytulanie swojego dziecka, pozwoli nawet na buziaka w rączkę czy główkę maluszka. Ale dajcie mu na to czas. Zaczekajcie, aż to on wyjdzie z inicjatywą. A zrobi to z pewnością, gdy poczuje, że maleństwo również jest na to gotowe. Nie wymagajcie, że w nowej, obcej dla dziecka sytuacji, rodzic z radością "odda" swoje dziecko w pierwszych minutach spotkania. On to zrobi, ale w swoim czasie. I uwierzcie mi, zrobi to z wielką radością, bo to naprawdę wielki skarb mieć wokół przyjaciół, którzy z taką troską i miłością, chcą się tym maleństwem na chwilę zaopiekować.

Jestem ciekawa, drodzy Rodzice, czy i Wy postrzegacie ten temat tak jak ja, czy to tylko domena świeżo upieczonych rodziców. Każdy Wasz komentarz będzie dla mnie - młodego rodzica - z pewnością bardzo cenny. A Was, drodzy nieRodzice, pozdrawiam najcieplej i wierzę, że po krótkiej refleksji zrozumiecie ten rodzicielski apel i prośbę. 



You Might Also Like

10 komentarze

  1. Martusiu masz w 100 % racje Ty jesteś dla swojego dziecka jak lwica która musi je bronić, uczyć życia, a także wywoływać w nim pozytywne bodźce do działania. opinia i samopoczucie znajomych i rodziny w tym danym momencie jest sprawą drugoplanowa bo oni nawet jeśli nie zważając na to o co prosisz zaspokoją swoją potrzebę przytulnia to ich nie ma przy Tobie wieczorem gdy dziecko jest nerwowe niespokojne i pełne stresu. Z doświadczenia wiem że serce kochającej matki jest najlepszym podręcznikiem doradcą i barometrem wyczuwajacym nastroje swego dziecka. Więc chroń Laure trwaj przy swoim a jeśli inni tego nie zrozumieją to proponuję zakup pluszowe misia on zawsze jest gotowy na przytulanie i chętny:)))) , serdecznie pozdrawiam i życzę błogosławionego dnia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Alu, po raz kolejny dziękuję za macierzyńską mądrość. Też uważam że serce mamy to najlepszy podręcznik i nikt nie powinien tej prawdy kwestionować. Pozdrawiam, Z Bogiem!:)

      Usuń
  2. Szczerze mowiac dla mnie temat nie istnial :) nawet dziadkowie nie specjalnie rwali się do brania malych wnukow na rece. Jedynie czasem jak poprosilam. I odwrotnie- kilka razy mialam na rekach dzieci znajomych, ale poproszona :) dla mnie dziecko to nie piesek do glaskania dla obych, tylko maly czlowiek, ktory zdevydowanie najlepiej czuje się przy mamie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za ostatnie zdanie. "U mamy najlepiej". I mama najlepiej rozpozna gotowość dziecka:) chyba, że to już dotyczy bliskich, oswojonych osób, to inna sprawa. W stosunku do innych jeszcze musismy na spokojnie :)

      Usuń
  3. Zgadzam się z tym co piszesz. Przebodźcowanie dziecka to kiepska sprawa, ale też dużo zależy od samego dziecka. Gdy jesteśmy na jakimś spędzie rodzinnym i wszyscy od razu chcá ponosić malucha, to w rezultacie robià nam kiepskà przysługę i wtedy trzeba włàczyć czasem tryb lwica. Na szczęście my spotykamy się raczej w małym gronie i nikt od razu do dzieci się nie pcha. Wszyscy wiedzà że u mamy najlepiej. Teraz młodszy do każdego pójdzie na ręce, ale tojuż inny temat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co za ulga, że kolejna mama uważa podobnie. Jak już maluszek jest trochę większy wiadomo, że chętniej pójdzie do kogoś innego, ale te początki naprawdę zmieniają nas czasami w lwice. Ale skoro inaczej się nie da? Mam nadzieję że ludzie zrozumieją, ze tu o maleństwo chodzi a nie o nas, dorosłych. Pozdrawiam mocno! :)

      Usuń
  4. Martuś :) Nie mam doświadczenia jako mama (jeszcze, mam nadzieję że się doczekam i takiej roli w swoim życiu:) mam za to dosyć duże doświadczenie jako ciocia :D i zgadzam się z faktem że nie powinno się od razu "porywać dziecka rodzicom". Bardzo często jestem gościem u mojej kuzynki, która ma synka. Dawidek ma obecnie 11 miesięcy, od progu mnie rozpoznaje i wyciąga do mnie rączki więc nie mam problemu żeby go wziąć i jego mama nie waha się czy mi go powierzyć. :) Jednak nie zawsze tak było. Doskonale pamiętam jak jeszcze parę miesięcy temu na początku spotkania przyglądał mi się i mnie zaczepiał, ale przez blisko pół godziny z maminych rąk nie wychodził. Nawet teraz jeśli się zdarzy, że malutki dopiero się obudzi to musi się przyzwyczaić, że poza rodzicami w domu jest ciocia więc trzymam się z boku czekając :) To zawsze owocuje późniejszą świetną zabawą. Uważam więc, że jeśli my dorośli mamy w sobie empatię, potrafimy obserwować dzieci i szanujemy emocje każdego maluszka, to ufamy że rodzice wiedzą kiedy ich dziecko jest gotowe aby pobawić się z nową ciocią lub wujkiem, a jeśli nie nową taką której dawno nie widziało czy po prostu nie poznało.

    Pozdrawiam was cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogromnie Ci dziękuję za ten komentarz. To tylko potwierdza, że z czasem Maluszki traktują naszych przyjaciół czy rodzinę "jak swoich", potrzeba tylko czasu, przyzwyczajenia. Początki bywają niepewne, a potem jest już coraz lepiej. Fajnie, że tak to postrzegasz. Ściskam! :)

      Usuń
  5. Marto,
    a mnie uspokoiłaś tym wpisem, bo ja trochę jak odmieniec nigdy nie rwałam się żeby czyjeś dzieci brać na ręce, ściskać czy całować. No chyba że rodzice dawali mi malucha to nie byłam przeciwna. Ale jestem ostrożna, bo dzieci to nie maskotki które każdy może wycmokać ;)
    P.S. Fajnie było Cię zobaczyć :)
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Diano, mi również było miło Cię widzieć. Jesteś przepiękną kobietą! Zakochałam się w Twoich falowanych włosach, też mi się takie marzą :)

      Wracając do tematu, cieszę się, że znalazłaś w tym tekście coś dla siebie. Ile ludzi, tyle emocji. Ważne, aby wszystko odbywało się w szacunku i zrozumieniu. I życzliwości :)

      Usuń

Popular Posts

Like us on Facebook

Flickr Images

Instagram

Subscribe