Za mało czasu na życie

23:17:00

Źródło: favim
Czasami ktoś pyta mnie jak to się żyje w tej Warszawie? Czy rzeczywiście ciągłe wyścigi i zawrotne tempo życia gdzie się nie spojrzy? Cóż... ciężko jednomyślnie to określić. Podejrzewam, że tak jest nie tylko w Warszawie, ale i w każdym większym mieście. A zresztą, jak człowiek ma dużo na głowie, to gdzie by nie mieszkał - i tak będzie się spieszył. Nie ma jednak co się łudzić - Warszawa sprzyja bieganinie. I to bardzo. Od dłuższego czasu starałam się jakoś planować i zapisywać w kalendarzu przynajmniej większość spraw, żeby jakoś się odnaleźć w moim życiu. Ostatnio jednak zauważam, że im bardziej się staram, tym bardziej mi to nie idzie, tym mniej mam czasu. I tu nie chodzi o czas na odpoczynek, na lenistwo, na poranną kawę. Chodzi o czas na naukę, uczelnię, pracę, dom, rodzinę. Chodzi o czas na życie. 

Zawsze mi się wydawało, że na wszystko mam czas, że wszystko jako tako umiem sobie poukładać. A przynajmniej się staram i nie jest tak źle, jakby mogło być. Zawsze powtarzałam sobie, że będę twarda i że Warszawa nie wciągnie mnie w swój wir bieganiny, korków, pośpiechu i wskakiwania do autobusu na ostatnią chwilę. Zawsze chciałam na przekór, iść spokojnie przez Centrum, nie zważając że wokół ludzie niedługo pozabijają się w tym pośpiechu. Chciałam się nie spieszyć, czuć, że mogę sobie pozwolić na normalne życie, bez palpitacji serca, bo znów trzeba biec z autobusu do autobusu. Chciałam, planowałam, zarzekałam się... i nic z tego nie wyszło. Pracuję w taki sposób, że muszę przemieszczać się w różne części Warszawy i być u moich małych pacjentów "w miarę" punktualnie. Niestety w godzinach szczytu jest to prawie nieosiągalne. I w ten oto sposób biegnę z tramwaju do autobusu, potem w kolejny autobus i tak bez przerwy. Na domiar złego na uczelni również nas nie rozpieszczają. Miałam szczere nadzieje, że na ostatnim roku liczba godzin nie będzie tak zastraszająca. Niestety w planie cudownie widnieją zajęcia niemalże do nocy. I nie chodzi mi tu o to, że wolałabym leniuchować w domu. Chociaż...może i bym wolała. Chodzi mi o to, że wciąż nie mamy czasu. Że jesteśmy już w takim wieku, że musimy i studiować i pracować i jakoś to ze sobą godzić. A to praktyki, a to zaliczenia, a to hospitacje, a to praca... Co rusz okazuje się, że z kilku godzin pracy trzeba zrezygnować, bo się nie da inaczej. Cieszę się ogromnie z tego, że dane jest mi to wszystko poznawać, poszerzać swoją wiedzę, to naprawdę ważne. Ale czasami tak ciężko pogodzić to wszystko z normalnym, spokojnym życiem. Też tak macie?


Od dłuższego czasu pewna znajoma osoba próbuje się do mnie dodzwonić. Ale to nie mogę, bo jadę zatłoczonym autobusem. To nie mogę, bo wracam późno do domu i chciałabym na spokojnie zjeść z mężem kolację i trochę odpocząć. To nie mogę, bo jadę z pracy do pracy. To nie mogę, bo... I przy kolejnym "nie mogę" zrozumiałam, że nie mam nawet czasu, żeby porozmawiać na spokojnie przez telefon. Że nie mam czasu, żeby przygotować o przyzwoitej godzinie kolacji, nie mówiąc już o obiedzie. To banalne sprawy. Ale te banalne sprawy tworzą moją rzeczywistość i moje życie. Jeśli nie mam na nie czasu, to nie mam czasu na życie? Wychodzi na to, że w dzisiejszym zabieganym świecie czas jest ogromnym przywilejem.
W książce, którą ostatnio czytałam, padły bardzo prawdziwe słowa:
"Nie da się ukryć, że jak to pani zwykle mówi, w tej Warszawie żyje się całkiem inaczej. Tempo życia jest zawrotne. Każdy gdzieś biegnie pochłonięty swoimi sprawami. Wszyscy się spieszą, a przecież na głębszą refleksję potrzebne jest zatrzymanie i wyciszenie. Ludzie tego nie mają. Ale to nie jest do końca ich wina, bo często są trybami wielkich korporacyjnych machin rządzących zyskiem całego świata. Ci ludzie mają dzieci, które wychowują dobrze opłacane niańki (...). ale przecież i pani, i ja wiemy, że miłości nie da się kupić ani pokazać palcem." (Alibi na szczęście)
Czy się z tym zgadzam? Tak...bo doświadczyłam wszystkiego, co jest tu opisane. Biegałam - i nadal jestem zmuszona biegać - pochłonięta swoimi sprawami byleby się wyrobić, byleby zdążyć. Byłam opłacaną niańką, bo rodzice się zapracowywali aż nadto i widziałam ich brak czasu na życie i rodzinę. Bywam zaganiana i nie mam czasu na wyciszenie, o którym często tak marzę. Wiecie jak bardzo doceniam te wieczory czy przedpołudnia, kiedy mogę sobie zapalić ulubioną świeczkę, włączyć muzykę lub wziąć do ręki książkę i nie martwić się, że coś jeszcze muszę zrobić? Przyznam się Wam, że jestem czasami bardzo zmęczona. Ale to zmęczenie i "ta Warszawa" nauczyły mnie doceniać każdą wolną chwilę. Nie chcę obudzić się pewnego dnia i stwierdzić, że nie ma wokół mnie ludzi, spraw, rzeczy, które naprawdę kocham, które naprawdę mnie pasjonują. Nie chcę stanąć wieczorem przed lustrem i stwierdzić, że straciłam dzień, bo nie zamieniłam choćby kilku zdań z przyjaciółmi. Bo i to mi się ostatnio zdarza, że nawet nie mam czasu odpisać komuś na krótką wiadomość. Wtedy zaczynam otwierać oczy. A odkąd mam męża i mam nasz dom, to otwieram oczy coraz bardziej i coraz szerzej, bo czasem trzeba swoje życie przewartościować między ważnym, bardzo ważnym, a najważniejszym. 

W takie wieczory jak dziś, w takie chwile jak teraz, gdy otwieram oczy i zaczynam rozumieć, jak mało tego czasu pozostaje i jak bardzo każdy dzień naszpikowany jest obowiązkami - marzę sobie. Marzę o tym, że będziemy kiedyś z mężem pracować w takich godzinach, że będziemy mieć czas dla siebie, czas na wspólne dbanie o dom, czas dla dzieci i rodziny, czas dla przyjaciół. Czas na to, co ważne. Czas na najważniejsze, bo czas na życie.

Czas na miłość, czas dla rodziny...


bezcenny i niezastąpiony...


Czas na kupno kwiatów, poranną kawę bez pośpiechu...
czas na ulubioną książkę i wieczorny odpoczynek.

Czas na spacery, te jesienne w kolorowych liściach...


Czas na przyjaźnie, relacje, tak ważne i potrzebne...



Czas na życie!
Potrzebny od zaraz i na zawsze.
Otwórzmy oczy: ja i Ty.
Zbuntujmy się, powiedzmy "stop" zabieganiu.

Chcę żyć pięknie. Chcę mieć czas na to, co najważniejsze.
Czas na...życie.

You Might Also Like

12 komentarze

  1. Uwielbiam czytać Twojego bloga. Najbardziej dlatego, że potrafisz przepięknie ubrać w słowa i obrazy moje własne uczucia. Myślę, że mamy ze sobą wiele wspólnego Marto.. :)
    Pozdr.
    Beata G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooch, Beatko, nawet nie wiesz jak miło mi to czytać :)
      I nawet nie wątpię w ilość wspólnych podobieństw :)
      Pozdrawiam Cię baaardzo ciepło!

      Usuń
  2. Nie lubię nie mieć czasu... Nie lubię "olewać" jednej rzeczy, bo pilnie muszę zrobić drugą...
    Miniony czas niestety nie wraca. Zapomniani przez nas ludzie też przestaną się odzywać... Przykre.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że nigdy nie będziemy musiały doświadczyć tego, że ludzie przestaną się pewnego dnia odzywać.
      Może wreszcie zapanuję nad czasem :)

      Usuń
    2. Ja już doświadczyłam. Częściowo z własnej winy, a częściowo cóż... Widocznie nie było dane utrzymać niektórych "przyjaźni".

      Usuń
  3. Bardzo fajny post! taki życiowy ;) Niestety czasami chciałoby się powrócić do beztroskiego dzieciństwa gdzie miało się czas na wszystko :) i nie przejmowało się różnymi "dorosłymi" problemami. Zapraszam do siebie na bloga ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale długo już Cię nie ma.Mam nadzieję że wszystko w porządku i szykujesz się na Święta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magiczny Domek zawitał :) Zerkam do Ciebie systematycznie..ale niestety...u mnie wciąż brak czasu na wszystko. Jednak to bardzo miło, że ktoś pamięta i czeka. Ja właśnie czekam na....piernikowe ciasto, które chłodzi się w lodówce - dziś mam wieczoro - noc w kuchni, przy choince :)

      Już niedługo wracam z pisaniem, niestety życie mnie przegoniło i czasu brakowało na wszystko.

      Ściskam serdecznie!

      Usuń
    2. Oj,pomyłka.Ja tylko obserwuje''Magiczny domek''.Nie ja go pisze.Pozdrawiam.

      Usuń
  5. oj,powinnam post wyżej dodać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli coś źle mi pokazało :)
      Nie mniej jednak - to baaardzo miło, że tu jesteś. A i ja niedługo znowu będę częściej.

      Usuń
  6. Agnieszka Jędrysik31 stycznia 2015 00:22

    Jakbyśmy nie mierzyli czasu, to nie byłoby tak urokliwych zegarków jak na tych pięknych zdjęciach...! <3

    OdpowiedzUsuń

Popular Posts

Like us on Facebook

Flickr Images

Instagram

Subscribe