Kobieta niewystarczająca - jak zaakceptować siebie.

12:50:00


Jedna z czytelniczek poprosiła mnie ostatnio o wpis dotyczący akceptacji siebie. Wiary w to, że jest się wystarczającą, zasługującą na miłość. Nie czuję się specem od tak trudnych tematów, ale postaram się odnaleźć odpowiedź na pytanie: skąd wziąć tę wiarę w siebie - tak potrzebną, niezbędną. Skąd wiedzieć, że jestem wystarczająca, że zasługuję na to, co dobre. Że nie jestem ani za bardzo, ani za mało. 



Dostrzegam, że kobiety narażone są na ciągłe myślenie o sobie jako o tej niedoskonałej, niewystarczającej, za mało mądrej, za mało ładnej, za mało szczupłej... Wciąż jesteśmy bombardowane obrazami wprowadzającymi nas w kompleksy. Skąd to się bierze, dlaczego tak jest?

Każdej z Was polecam przeczytać książkę Stasi Eldredge "Urzekająca". Autorka odkrywa tajemnice kobiecej duszy i robi to bardzo trafnie. Przyznam, że i mnie ta książka pomogła dojść do tego momentu, w którym jestem, dlatego pewnie wiele słów, których będę tutaj używać, gdzieś podświadomie czerpać będę właśnie z tej lektury.
Każda kobieta marzy o tym, by być kochaną. Marzy o tym, by odnaleźć kogoś, przy kim zawsze będzie czuła się kochana, doceniana, adorowana. Przy kim będzie czuła się bezpiecznie. Te uczucia i pragnienia wpisane są w serce każdej kobiety. Bo która z nas nie potrzebuje miłości? Świadomości, że osoba, którą kochamy będzie obok nas na dobre i na złe? Że ludzie nie odwrócą się nagle od nas, ot tak? 
Ale nie tylko o miłość tutaj chodzi. Nie tylko o związanie się z kimś na zawsze. Chodzi o wszystkie relacje, jakie my - kobiety - tworzymy z innymi ludźmi.
"Mam pytanie....Czy mogłabyś kiedyś, napisać post na temat tego, jak zaakceptować i pokochać siebie...Mam wielki problem z pewnością siebie i tym, że zawsze myślę, że jestem "niewystarczająca" (niewystarczająco mądra, niewystarczająco ładna, niewystarczająco dobra). Przez to zniszczyłam już kilka relacji, po prostu odsuwając się od ludzi, bojąc się, że w pewnym momencie to oni mnie zranią, odepchną, bo znajdą przecież kogoś "wystarczającego".."
Wydaje mi się, że każdy ma taki moment w swoim życiu. Moment poszukiwania samego siebie. Obecnie mam kochającego męża, kończę dobre studia, zaczynam układać swoje życie i snuć szczęśliwe plany, mam grono wiernych przyjaciół, którzy są zawsze, mimo wszystko i wiem, że nigdy mnie nie zranią i nie odepchną. Ale by być tu, gdzie jestem teraz, musiałam przejść długą drogę. Stoczyć walki sama ze sobą. Nauczyć się akceptacji tego kim jestem i jaka jestem. Przez ostatnich kilka lat bardzo się zmieniłam - stałam się bardziej pewna siebie, łatwiej mi nawiązywać nowe znajomości i odezwać się do nieznajomej osoby jako pierwsza. Kiedyś było to nie do pomyślenia. Uważałam się za bardzo nieśmiałą osobę. Dlaczego? Bo nie do końca akceptowałam siebie. Nie do końca akceptowałam to, jak wyglądam. A ten aspekt pociągał za sobą lawinę innych rozterek. Co takiego się zmieniło? A może przede wszystkim jak to się zmieniło?

Uwierzyłam w siebie. Zaakceptowałam moje ciało. Skupiałam się na tym, co dobre.

Temat akceptacji siebie to temat rzeka. Dziś spróbuję w przejrzysty sposób poszukać wskazówek, które mogą pomóc nam choć trochę pójść do przodu. Tu i teraz. Do dzieła:

1. Uwierz w siebie. Tak jak napisałam wyżej jednym z czynników mojej zmiany było to, że po prostu w siebie uwierzyłam. I Ty spróbuj. Usiądź wieczorem w spokojnym miejscu i pomyśl w czym jesteś dobra. Może pięknie śpiewasz? Może cudownie malujesz? Może jesteś dobra w matematyce albo fizyce? Może dobrze się uczysz, może piszesz wiersze, może... Znajdź to, co dobre w Tobie. Znajdź to, z czego jesteś zadowolona. I trzymaj się tego. Świadomość, że potrafimy coś zrobić dobrze jest naprawdę budująca.

2. Zaakceptuj swoje ciało. Niezależnie od tego czy jesteś szczupła, wysportowana, czy może masz kilka dodatkowych kilogramów a sport nie jest Twoją mocną działką. Ja nigdy nie miałam i nadal nie mam figury modelki. Wręcz przeciwnie - przydałoby się zrzucić tu i tam kilka kg. No ale tak jest, po prostu. Swego czasu trochę mi to doskwierało, aż pewnego dnia po prostu to zaakceptowałam. I to był krok milowy do przodu. Pewnego dnia zobaczyłam program o kobietach o bardzo krągłych kształtach. Sposób w jaki zostały ubrane, pomalowane, uczesane...wyeksponowano ich wdzięki, które zawsze były uważane raczej za mankamenty. Pomyślałam sobie wtedy: "Ej, jeśli ona potrafi tak pięknie wyglądać, to przecież ja też mogę!". Taka mała sprawa, jedno zdanie powiedziane do samej siebie i w jednej chwili przestawiło się całe moje myślenie. Kilogramów nie zgubiłam ale bliskie mi osoby zaczęły widzieć, że coś się zmieniło. Niemalże z dnia na dzień. To jest niesamowicie ważne. Funkcjonujemy całościowo: nasze myślenie, nasze uczucia, nasze ciało. Jedno bez drugiego nie może prawidłowo funkcjonować. Wszystko dopełnia się razem. Mogę mieć piękne serce, mogę myśleć pięknie, ale jeśli nie zaakceptuję swojego ciała - jakie by ono nie było - zawsze będzie to pociągało za sobą inne trudności, które będziemy w sobie dostrzegać. Piszę "ciało, jakie by ono nie było", bo nie tylko osoby o krąglejszych kształtach swego ciała nie akceptują. Ten problem dotyczy wielu osób, również i tych o pięknej sylwetce. Dlatego... zaakceptuj siebie, a bardzo wiele się zmieni.

3. Zaufaj ludziom, (zwłaszcza tym, których darzysz sympatią.) Mówi się, żeby nie ufać innym zbyt łatwo. Mówią tak szczególnie te osoby, które już kiedyś zostały zranione i odrzucone nawet przez bliskie osoby. Rozumiem ich ostrożność w nawiązywaniu kolejnych relacji, ale będę kurczowo trzymała się przekonania, że bez zaufania nie zbudujemy żadnej relacji. Jeśli będziemy wciąż bały się, że bliskie osoby nas odrzucą, bo jesteśmy mało wystarczające, jeśli będziemy bały się otworzyć przed drugim człowiekiem, to nigdy nie zbudujemy trwałej relacji. Dlaczego? Bo to błędne koło. My boimy się zaufać, boimy się szczerze rozmawiać, dzielić się radościami i troskami, a druga strona coraz bardziej odczuwa, że nie jest godna zaufania, a skoro tak, to może czas się oddalić... Nie tędy droga. Starałam się budować wiele relacji w moim życiu. Niektóre zapowiadały się pięknie, a kończyły się z wielkim hukiem. Bo zabrakło szczerości, naturalności i prawdziwej ufności. Przetrwały tylko te relacje, w których obie strony nie bały się tego, że są słabe, że są niedoskonałe, bo nikt z nas doskonały nie jest. Przetrwały przyjaźnie, w których zawsze był czas na szczerą rozmowę, w których było wspracie i wzajemna akceptacja. W których wzajemnie dostrzegaliśmy w sobie to, co dobre. I tak dziś mam męża i cudownych przyjaciół, którzy znają moje wady i zalety i przed którymi nie boję się przyznać, że w czymś jestem po prostu słaba.

4. Rób to, co kochasz, dostrzegaj małe dobroci i słuchaj swojego serca. Muzyka zabiera ze sobą Twoje negatywne emocje? Spędzaj wieczory przy ulubionych piosenkach. Przelewanie uczuć na papier pomaga Ci zrozumieć samą siebie? - pisz pamiętnik, zapisuj przemyślenia. Słuchaj swoich potrzeb. Spędzaj czas w otoczeniu drobnostek, które poprawiają Twój nastrój. Ubierz ulubioną bluzkę i uśmiechnij się do siebie w lustrze. Pomaluj usta szminką, którą lubisz, ale chowasz gdzieś na dnie szuflady. Codziennie wieczorem pomyśl o czymś miłym, co spotkało Cię danego dnia. Odzwzajemnij czyjś uśmiech. Wypij gorącą czekoladę lub kakao, jeśli wiesz, że to umili Ci czas. To drobnostki, banały, ale tak często pomagają nam w poprawieniu nastroju. A to już dobry krok na drodze do poprawy myślenia o sobie. Zacznij od swojego otoczenia, miej przy sobie rzeczy, która naprawdę Cię uszczęśliwiają. I nie bój się pomyśleć czasem o sobie. I nie bój się podzielić tym, co dobre z drugą osobą.

5. Miej oparcie w Bogu. Jestem osobą wierzącą i nie ma co tego ukrywać. I jest to dla mnie ogromna łaska, może właśnie szczególnie w tych chwilach, gdy z czymś sobie nie radzę. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy z moich czytelników musi mieć takie poglądy, ale zachęcam do wytrwania i doczytania tego punktu do końca, niezależnie od poglądów :). Dla mnie kwestia akceptacji siebie, swojego życia, wiara w swoje umiejętności nie nierozerwalnie związana z wiarą w Boga. To wiara mnie umacnia. To wiara pomaga pokonać mi to co trudne. To wiara pomaga mi uklęknąć i - z uśmiechem lub ze łzami - pytać Boga dlaczego jest tak, a nie inaczej. To wiara pomaga mi dostrzegać choćby małe dobroci. To wiara pomaga mi ufać, że skoro Bóg mnie stworzył i kocha mnie całym Sobą to i ja powinnam siebie pokochać. Miłość bardzo pomaga i bardzo wielu rzeczy uczy. Jeśli masz problem z akceptacją siebie, z ufnością do drugiego człowieka - szukaj odpowiedzi w Bogu, szukaj w Nim mądrości, siły, potwierdzenia Twojej wartości. Odsyłam Cię na portal "Piękna", gdzie dziewczyny codziennie umieszczają piękne i pokrzepiające słowa, które pomagają iść do przodu, ufać i wierzyć, że jestem naprawdę kochana.

A jeśli jeszcze masz wątpliwości co zrobić, koniecznie obejrzyj poniższy film, który mówi o tym kim jesteś, jako kobieta. Jak bardzo jesteś kochana, wartościowa i wyjątkowa. I że nigdy nie jesteś "za bardzo lub za mało". Jesteś wystarczająca. :


             

 Mam nadzieję, że choć trochę pomogłam, że wskazałam choć kilka dróg. Temat tak szeroki, że jeśli trzeba, rozwinę go raz jeszcze przy większej ilości czasu. Tymczasem... wierzę w każdą z Was. A Tobie - moja anonimowa czytelniczko - życzę wiary w siebie. Zaufaj swemu sercu. Zaufaj, że Ci, którym naprawdę na Tobie zależy - pozostaną przy Tobie. Bądź dzielna! 




You Might Also Like

9 komentarze

  1. Martus ta ksiazka i mnie pomogla odkryc w Sobie kobiete. Trafila w moje rece kiedy wiele sie dzialo w moim zyciu. Z czystym sumienniem moge ja polecic kazdej kobiecie i dziewczynie..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ona zawsze trafia w najbardziej odpowiednim momencie. Cieszę się, że i Tobie pomogła. :)

      Usuń
  2. Jejku! Świetny post, bardzo mi pomógł! :*
    Pozdrawiam świątecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się ogromnie! I pozdrawiam równie mocno! :)

      Usuń
  3. Masz rację, to bardzo ważny temat i niemal każda z nas zmaga lub zmagała się z niskim poczuciem wartości. Tak jakby Ktoś umyślnie atakował nas, kobiety i nasze piękno (wewnętrzne i to zewnętrzne), chcąc zrobić wszystko żebyśmy go w sobie nie dostrzegły. Bo kiedy tak sie staje, to niesamowite rzeczy się dzieją. Zaczynamy wychodzić ze swojej skorupki, zaczynamy się uśmiechać, dzielić miłością... nasze piękno ma moc!

    Polecam też wykład Joyce Meyer (po ang) https://www.youtube.com/watch?v=WcyPdP0nUmY
    a tu pare jej słów po polsku: http://www.joycemeyer.org.pl/nauczanie/tematy-nauczan/emocje/item/naucz-sie-lubic-siebie.html
    ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za linki! Pewnie skorzystam :)
      Pięknie to napisałaś - "nasze piękno ma moc!" . I to prawda... Komuś bardzo nie po drodze jeśli kobieta swoim pięknem, swoją osobowością potrafi zdziałać dobro. A do tego zostałyśmy przecież stworzone :)

      :*

      Usuń
    2. Zdecydowanie - a Twoja 'przemiana' o której tu piszesz i co za tym idzie Twój blog jest tego doskonałym przykładem ;)

      Usuń
  4. Z akceptacją siebie mogą mieć wielki problem te osoby, których rodzic/rodzice wychowali w duchu "nie jesteś wystarczająco dobra". I nie mam tu na myśli tylko patologicznych domów, ale również tych, w których matczyne ciepło było uzależnione od ocen w szkole czy bezwzględnego oddania się jej ideologii. Często słyszę o ludziach, których matki czy ojcowie mieli poważne zaburzenia psychiczne, i w takich wypadkach same afirmacje na niewiele się zdają. Artykuł jest świetny, ale na wypadek, gdyby mimo wszystko jakieś czytające go osoby wciąż walczyły z niskim poczuciem wartości - warto przyjrzeć się dynamice relacji w swoim rodzinnym domu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz całkowitą rację. Dom to miejsce, z którego wiele wynosimy. A podstawą naszej samooceny i poczucia własnej wartości w dużej mierze jest to, jak traktowani byliśmy w dzieciństwie przez najbliższe nam osoby. W dorosłości walczymy, staramy się często wydostać z tych ram, w jakie nas kiedyś włożono, czasami jednak jest to potwornie trudne. Chciałoby się każdemu życzyć pięknych relacji w rodzinie, bo czasem nawet nie zdajemy sobie sprawy jak wielkie piętno lub błogosławieństwo przez to nosimy w sobie.

      Usuń

Popular Posts

Like us on Facebook

Flickr Images

Instagram

Subscribe