Kocha, lubi, szanuje | cz.2. Od zakochania do miłości

13:23:00


"Kocha - nie kocha - kocha - nie kocha" - kto z Was nie zna tej wyliczanki? I która z nas nie wyrywała płatków stokrotek recytując powyższe słowa w nadziei, że ostatni płatek wypadnie na słowo "kocha"? Jak to jest z tą miłością. A może na początku z zakochaniem. A może i z miłością i zakochaniem? 

Słowa pewnej piosenki mówią: "Do zakochania jeden krok". Faktycznie, coś w tym jest. W większości przypadków zauroczenie, zakochanie pojawia się szybko, niespodziewanie, gdy zdajemy sobie sprawę, że na widok tej drugiej osoby serce zaczyna szybciej bić, że policzki niebiezpiecznie się czerwienią. Z uśmiechem wspominam sobie te nasze zakochańcze, pierwsze chwile, kiedy to mojego męża dopiero poznawałam. Piękne są te wszystkie rozmowy, pozwalające poznać swoje upodobania, zainteresowania, patrzenie na świat. Piękne są te miłe sms'y wysyłane przed snem. Piękne jest to uczucie, że nasze serce zaczyna do kogoś należeć. Wtedy mamy wrażenie, że unosimy się kilka metrów nad ziemią, wszystko zaczyna być prostsze, bezproblemowe, i może czasem zakładamy na nos przysłowiowe różowe okulary. Niektórzy krytykują ten czas zakochania, bujania w obłokach, czas zachwycenia się tą drugą osobą. Ale czy to jest złe? Czy to jest zbyt proste, zbyt młodzieńcze? Usłyszałam niedawno bardzo mądre słowa, że ten czas uniesienia, patrzenia tak pozytywnie na świat, zakochiwania się powoduje, że jesteśmy bardzo skłonni do zmian. Że jest nam łatwiej dla tej drugiej osoby zmieniać się na lepsze. Zakochanie jest piękne. I myślę, że wiele osób wspominających ten stan, przyzna mi rację.


"Do zakochania jeden krok". A co z miłością? Czy przychodzi razem z zakochaniem? Czy może musi minąć jakiś czas bycia razem, żebyśmy mogli mówić o miłości? Czym ona różni się od tego błogiego stanu zakochania? Możemy powiedzieć, że zakochanie jest wstępem do miłości, tej dojrzałej i trwałej. Ale nie można powiedzieć ile musi trwać zakochanie, żeby przerodziło się w miłość. U każdego jest to sprawa indywidualna. Jedni będą potrzebowali długiego czasu poznawania się, spotykania, aż poczują, że to faktycznie jest miłość już na zawsze, dojrzała, trwała i bardzo silna. U innych wszystko potoczy się bardzo szybko - tak jak i w naszym przypadku. Znałam mojego męża nie aż tak długo, a wiedziałam, że to jest ten mężczyzna i każde nasze zachowanie, gesty, mówiły o dojrzałości i pewności naszej relacji.


Czy da się wyraźną kreską oddzielić zakochanie od miłości? Wydaje mi się, że nie. Te dwa obszary przenikają się delikatnie, i nawet nie zauważamy, kiedy nasze początkowe zakochanie i zauroczenie drugą osobą przejawia się w silną relację miłości. Ale... skąd wiedzieć, że to już miłość? Dla mnie miłość to decyzja ale i uczucie. Nie będę pisać Wam rzeczy, które wyczytałam w książkach. Ale będę pisać Wam o moich uczuciach, moich przeżyciach i przeświadczeniach.

Pamiętam, jak poznawałam mojego męża. Te nieśmiałe spojrzenia, uśmiechy, spacery za rękę, miłe wiadomości... Ale jeszcze bardziej pamiętam, gdy pierwszy raz powiedziałam i usłyszałam słowa "Kocham Cię". I nigdy nie przypuszczałam, że będą wiązały się za tak silnymi emocjami, z tak mocnym biciem serca zanim je wypowiedziałam. Ale w momencie, gdy padły te dwa słowa wypełniło mnie tak ogromne ciepło i nieopisane szczęście, że pomyślałam: tak, teraz naprawdę kocham. Nie mieliśmy łatwo, bo większość naszej znajomości spędziliśmy na odległość (o tym w osobnym wpisie). Ale przez różne - nie raz trudne - doświadczenia bardzo szybko rozumiałam, że nie byłabym w stanie dzielić tego z nikim innym. Bardzo płynnie z tego początkowego uniesienia i zachwytu przechodziliśmy na poczucie stałości i pewności. Kiedy w różnorakich decyzjach nie pojawiała się w głowie myśl "ja" tylko "my". Kiedy w trudnościach nigdy nie pojawiła się myśl: a może to jednak nie to? I tutaj sprawdza się "definicja", że miłość to decyzja - decyzja do bycia razem, zawsze, mimo wszystko. Decyzja do brania pod uwagę drugiej osoby. Decyzja, że moje czyny i moje decyzje nie wpłwają już tylko na mnie, ale i na tę drugą osobę. Ale obok decyzji nadal było uczucie. Uczucie, które nie do końca da się opisać, bo u każdego jest to sprawą indywidualną. W moim przypadku było to uczucie pewności, że jestem kochana i że to się nie zmieni. Uczucie bycia czyjąś - że nie jestem już sama, że należę do kogoś. I nie chodzi mi tu o bycie czyjąś własnością, ale raczej o przynależność serca. Uczucie troski i odpowiedzialności - wzajemnej, obustronnej. A nade wszystko uczucie szczęścia - nawet gdy bywało pod górkę. A na dokładkę tego wszystkiego ciągłe zakochanie. Bo ono jest, ubogacając to uczucie i decyzję, sprawiając, że chcę kochać coraz bardziej, że chcę odkrywać jeszcze bardziej i że wciąż tą osobą chcę się zachwycać. Które jest dopełnieniem miłości.


Tak. Właśnie tak mi się wydaje. Że zakochanie jest początkiem miłości, ale jest i jej dopełnieniem. Bo miłość to pewność i stabilność, ale niekoniecznie przyzwyczajenie - tak jak wiele osób mówi po kilku latach bycia ze sobą. A żeby nie było przyzwyczajenia, musi być ciągła fascynacja drugą osobą, ciągłe odkrywanie i zakochiwanie się na nowo. To jest możliwe. Dlatego zakochanie jest dla mnie niezbędnym elementem, który dopełnia całość. Całość tak bardzo indywidualną i osobistą. Bo choć próbujemy opisać i miłość i zakochanie to odnoszę wrażenie, że ile par, ilu ludzi, tyle będzie definicji. Owszem - wszędzie jest, a przynajmniej powinien być ten wspólny pierwiastek. Motyle w brzuchu podczas zakochania, a stabliność, cierpliwość i pokora miłości. Z drugiej strony - ja i w miłości miewam motyle w brzuchu, bo to ciągłe zakochanie wciąż daje o sobie znać. Wszystko się przenika.


Dziś tylko namiastka. 
Krótki opis drogi od zakochania do miłości - drogi indywidualnej dla każdego z nas. 
Dlatego, że to tylko namiastka i tylko droga, nie skupiałam się na opisywaniu miłości. 
O tym, już niedługo i chyba sama nie mogę doczekać aż usiądę i znów zacznę pisać. 
O tym, co najpiękniejsze i najważniejsze w życiu. 
O miłości. 
Tylko i wyłącznie.


You Might Also Like

13 komentarze

  1. Ach Marto wzruszyłam się czytając Twój tekst i patrząc na Wasze zdjęcia.
    A czy brak zakochania wyklucza prawdziwą miłość?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niee, skądże! :) Pisałam tylko to, czego akurat ja doświadczam. O miłości samej w sobie chcę napisać w następnym poście, i myślę, że będzie to już bardzo niedługo - możliwe, że wtedy znajdziesz odpowiedzi na swoje pytania.
      Wydaje mi się, że ciężko jest powiedzieć, że w miłości danej pary nie ma zakochania. Jeśli mówisz komuś, że go kochasz to tak jest. Myślę, że te słowa zawsze rodzą w nas taką myśl: "tak, naprawdę Cię kocham", kiedyś się w zakochałam i to trwa cały czas. To zakochanie nie musi objawiać się ciągłym wzdychaniem na widok ukochanej osoby, myśleniem non stop o tym co robi, co myśli i co czuje. W ogóle ciężko jest jednoznacznie opisać zakochanie i jego oddzielenie od prawdziwej miłości. Żeby kogoś pokochać, musisz coś do tej osoby poczuć. A tym początkowym "poczuciem" jest zakochanie. Jedni mówią, że ono mija a na jego miejsce przychodzi prawdziwa miłość. Coś w tym jest, ale wydaje mi się, że w tej prawdziwej miłości jest namiastka zakochania. Ale tak jak pisałam - jest to sprawa bardzo indywidualna i każdy może inaczej przeżywać swoje zakochanie, miłość oraz ten etap przechodzenia z zakochania do miłości.

      Usuń
    2. No właśnie myślę że masz rację, ciężko jest zdefiniować i zakochanie i miłość. Myślę że zakochanie inaczej wygląda w stosunku do każdej nowej osoby. Inne było zakochanie w liceum a inne może być na studiach :) Człowiek przez własne doświadczenia też patrzy na wszystko inaczej na przestrzeni lat. Po za tym trudno jest też przyjąć właściwą definicję, bo dzisiaj słowo "miłość" i "kocham" jest bardzo nadużywane.

      Usuń
    3. Dokładnie tak. Z jednej strony tak jak pisałam - zawsze będzie jakiś pierwiastek wspólny wielu definicji. Ale mimo wszystko każy przeżywa to na swój sposób i nie da się tych uczuć - decyzji zaszufladkować.
      A nadużywanie? - i tu masz ogromną rację. Wiele pewnie zależy od wieku i etapu życia, na którym się znajdujemy. W sumie - dziękuję Ci. Na pewno ten element nadużywania słów: "miłość" i "kocham" wykorzystam w tym następnym wpisie o miłości.

      Usuń
    4. :) Cieszę się, fajne jest to że można się wzajemnie inspirować. Ja się właśnie zaczytuję w Miłologii (nie wiem czy Ci już o niej wspominałam) świetna książka.

      Usuń
  2. Bardzo ładnie napisane, zakochanie, motyle, miłość... pozostaje powiedzieć "Miłości trwaj..." :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Marto jakby coś <3 to zgłoszę się kiedyś w potrzebie do Ciebie po namiary do fotografa bo zdjęcia są piękne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie! Nie ma problemu! To nasz dobry znajomy, wspaniały człowiek :)

      Usuń
  4. Mhm aż się rozmarzyłam - chciałabym na nowo przeżyć ten czas poznawania się i zakochania z moim T - to było takie wyjątkowe, magiczne...!
    A z drugiej strony właśnie cieszę się, że jesteśmy tu gdzie jesteśmy, że 'wypracowaliśmy' sobie tę naszą miłość, że teraz dużo lepiej się rozumiemy, że to nasze zakochanie jest nawet głębsze i bardziej dojrzałe...;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam Ci ogromną rację. Z jednej strony często z utęsknieniem wracam do tych chwil poznawania się, zakochiwania w sobie. Ale z drugiej strony jestem szczęśliwa tu i teraz. I że miłość jest coraz bardziej głęboka, stabilna, na zawsze. Że to już Mąż mój :)
      Nie zamieniłabym tego, co sobie wypracowaliśmy :) Ale to chyba świadczy o tym - i u mnie i u Ciebie - że jesteśmy w małżeństwie szczęśliwe :)

      Usuń
  5. Chyba tak właśnie jest...! ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dawno nie czytałam tekstu o miłości i zakochaniu, z którym tak bym się zgadzała. Dzięki za ubranie tego wszystkiego w słowa i podzielenie się tym :)

    OdpowiedzUsuń

Popular Posts

Like us on Facebook

Flickr Images

Instagram

Subscribe